- Tomasz Stępiński-Ustasiak
- 25 października 2020
- Artykuły
Z roku na rok przybywa urządzeń opartych o Internet of Things. IoT Analytics podaje, że do 2025 roku na świecie podłączonych do sieci ma być ich już ponad 21 miliardów. Patrząc globalnie – to dużo. Jednak na polskim rynku nie wygląda już to tak kolorowo.
Pamiętajmy, że firmy analityczne prognozując liczbę urządzeń IoT na świecie, biorą pod uwagę zarówno rynek masowy, B2B, jak i Industrial IoT, czyli przemysłowy Internet Rzeczy. A to oznacza, że udział Internet of Things w poszczególnych sektorach gospodarki może rozwijać się w różnym tempie. I mimo, że powyższe prognozy mogą napawać optymizmem, a przedstawiciele polskiego rządu nawet coraz częściej również mówią o dużym znaczeniu rozwiązań opartych o IoT dla polskiej gospodarki, osobiście uważam, że Internet Rzeczy w Polsce rozwija się zbyt wolno. Będąc przez ostatnich kilka lat stałym uczestnikiem i konsultantem różnego rodzaju projektów z zakresu Internet of Things, zauważyłem kilka głównych powodów, blokujących rozwój procesów opartych o tę technologię, zwłaszcza w dużych przedsiębiorstwach. A to one generują największe zapotrzebowanie na rozwiązania IoT – spółki obsługujące miasta, dostarczające energię do domów, wodę czy inne dobra niezbędne do prawidłowego funkcjonowania mieszkańców. Jeden z tych powodów wydaje się być jednak najważniejszy:
Brak zdefiniowania procesów, umożliwiających podejmowanie decyzji na podstawie danych płynących z czujników IoT
Zacznijmy od tego, że wdrożenie rozwiązań opartych o Internet Rzeczy, umożliwia czerpanie wiedzy płynącej z danych, które dostarczane są przez różnego rodzaju sensory IoT. Czy to będzie smart metering w postaci inteligentnych liczników, czy czujniki w maszynach na hali produkcyjnej, a nawet inteligentne oświetlenie w miastach, biurowcach, bądź fabrykach – to nie ma znaczenia. Wszystkie bowiem te rozwiązania nie są warte wdrożenia, jeśli poza samymi technologiami, nie zmienia się dzięki nim procesów decyzyjnych.
Niech za przykład posłuży duża hala produkcyjna w fabryce, której oczujnikowane zostało większość maszyn. Informacje odnośnie poprawności działania, jak i alarmów wskazujących na to, że coś się dzieje, spływają na skrzynką mailową osoby odpowiedzialnej za poprawne funkcjonowanie hali. Dopiero od niej, czyli od czynnika ludzkiego, zależy, co nastąpi dalej. Czy i jakie procesy zostaną uruchomione. Wszystko funkcjonuje w miarę poprawnie do czasu, kiedy spływających alertów robi się zbyt dużo. Wówczas powstaje chaos informacyjny, który może doprowadzić do strat. Wniosek? – wdrożenie czujników IoT nic nie dało. Niestety jest to błędna diagnoza.
Jak więc powinno wyglądać wzorcowe wdrożenie rozwiązań bazujących na Internet of Things w dużym przedsiębiorstwie?
Wraz z implementacją nowych rozwiązań IoT, niezależnie od ich rodzaju (czujniki w fabryce, mierniki, inteligentne oświetlenie, itd.), należy jednocześnie zadbać o wprowadzenie nowych procesów operacyjnych, które umożliwią przetwarzanie, analizę oraz reakcję na informacje pozyskane z wdrożonej technologii. Innymi słowy, muszą zostać zdefiniowane dwa procesy: proces konsumpcji danych oraz proces decyzyjny, kończący się reakcją (bądź brakiem reakcji) na pozyskane informacje i zdarzenia.
Zazwyczaj dostawcy Internet of Things nie oferują opcji konsultingu procesowego IoT. A tylko w ten sposób można zapewnić właściwy zwrot z poniesionej inwestycji oraz przeprogramować dotychczasowe działanie przedsiębiorstwa, w oparciu o zarządzanie pozyskanymi informacjami. To jest istotny element transformacji cyfrowej przedsiębiorstw, o której tak wiele słyszymy w ostatnich latach. Przekornie można powiedzieć, że im większa organizacja, tym trudniej poprawnie wdrożyć IoT w jej struktury oraz zapewnić zmianę modelu biznesowego. To właśnie może być jeden z kluczowych powodów, dlaczego wciąż smart metering na dużą skalę w Polsce nie został jeszcze wdrożony, a u większości sprzedawców energetycznych jest dopiero na etapie pilotaży. I takich przykładów można mnożyć, począwszy od średnich zakładów produkcyjnych, na wielkich fabrykach czy nawet elektrowniach kończąc.
Konsulting IoT niezbędny przy wdrażaniu rozwiązań Internet of Things
W chwili obecnej ewidentnie brakuje rozwiązania, które umożliwi integrację rozwiązań Internet of Things z wewnętrznymi systemami przedsiębiorstwa, typu ERP. Jednak nie mam tu na myśli jedynie integracji technologicznej, bo to jest już osiągalne w pewnym zakresie. Chodzi o to, by znając specyfikę danego przedsiębiorstwa zaplanować procesy analityczne, a następnie decyzyjne, o których mowa powyżej. I dlatego, póki co, decydując się na wdrożenie Internetu Rzeczy w przedsiębiorstwie warto zwrócić się do firmy (takiej, jak na przykład Gawinet) zajmującej się konsultingiem IoT. Przedstawiając jej swoje potrzeby, ale także oczekiwania, konsultanci IoT nie tylko znajdą kilku najlepszych dostawców technologicznych, ale także zaplanują i wdrożą procesy, związane z interpretacją dostarczanych danych. Dopiero tak zaimplementowana hybryda IoT i procesów w firmie, jest gwarantem nie tylko zwrotu z poniesionej inwestycji, ale także zmniejszenia kosztów operacyjnych, a w konsekwencji zwiększenia rentowności przedsiębiorstwa, bądź jego sektora. I podobnie jak w przypadku wdrożeń z zakresu telematyki w dużych flotach samochodowych, także i tutaj, o korzyściach płynących ze zmiany operacyjnej firmy na model “IoT Ready” powinno się rozmawiać z zarządami spółek, bo jest to ewidentnie ingerencja w DNA każdej firmy. Jednak jak pokazują obecne czasy (pandemia), a także przykłady transformacji technologicznej takich sieci jak Żabka, Eobuwie czy nawet części banków, inwestycja w technologie, a w tym wypadku IoT, stanowić będzie nie tyle o przewadze konkurencyjnej, ale o “być albo nie być” niejednej firmy.
Gdyby firmy oferujące rozwiązania Internet of Things dla sektora średnich i dużych przedsiębiorstw w ten sposób do tego podchodziły, z pewnością mielibyśmy więcej tego typu wdrożeń, a Polska stałaby się wzorcowym rynkiem IoT w regionie.